Jak to jest? Dlaczego? Mam
tyle osób, które kocham. Wiem, że oni zrobiliby dla mnie wszystko.
Wiem, ze zawsze mogę na nich liczyć. Ale mimo to jestem cholernie
samotna. Bo nikomu nie mogę o tym powiedzieć. Bo i tak nikt mnie
nie zrozumie. Bo skończyłoby się to wrzaskiem, żalami, złością,
pewnie lekarzem i prochami. Kochasz mnie, mamo? Wiem, łatwo to
powiedzieć, gdy wszystko jest dobrze. Ale dlaczego na mnie
krzyczysz, gdy jest mi ciężko? Dlaczego wtedy nie pokażesz mi, że
ze mną jesteś? Wiem, że Cię ranię. Wiem, że to wszystko przeze
mnie. Ale ja nie potrafię. Kocham ją? Tak. Wciąż, nadal, bez
przerwy. Każdego dnia. Kocham ją i nic tego nie zmieni. Zawiodłam?
Może i tak, ale ja tego nie chciałam, po prostu samo tak wyszło,
ja nie miałam na to wpływu. Nienawidzisz mnie? Nie, w to nie
uwierzę. Mimo wszystko jestem Twoją córką. Wiem, zawiodłam,
sięgnęłam po żyletkę. Wpadłam w anoreksję, w bulimię. Tak
mamo, to nadal trwa. Wymiotowanie po zjedzeniu czegokolwiek,
udawanie, że już jadłam, że nie jestem głodna. Ale, mamo.
Widzisz, jak ja wyglądam? Rozumiesz, jak ja się czuję, patrząc na
nie wszystkie? Będąc zakochaną w dziewczynie, która ma idealne
ciało? I tak, wiem, że nigdy nic z tego nie będzie, sama mi to
powiedziała. Nie dziwię jej się, kto by chciał taką grubą
świnię, jak ja? Chłopaki? Spoko, nie ma problemu. Na imprezie, po
alkoholu, na chwilę. Gdy udaję, że jest dobrze. Że jestem
szczęśliwa. Mamo, jestem bardzo dobra w udawaniu. Dlaczego widzisz,
że coś się stało, gdy dostanę złą ocenę, gdy pokłócę się
z siostrą? Dlaczego to jest takie ważne? Ona mnie nienawidzi,
wyśmiewa się z mojego wyglądu, kpi. Wiem o tym, chociaż nie robi
tego publicznie. Ale jej docinki zdradzają wszystko. Ale mamo, to
nie jest ważne. Zauważasz to, ale nie widzisz najważniejszego.
Mamo, ja umieram. Każdego dnia. Nie, nie jestem pustą nastolatką
zakochaną w tekście ze „Zmierzchu”. Ja naprawdę umieram,
szybciej niż Ty, niż inni bliscy mi ludzie. Umieram? Sama się
zabijam, codziennie, każdego dnia robię sobie krzywdę. Mamo, ja
się boję. Potrzebuję Twojego wsparcia. Mamo, mam dość tego, że
co tydzień z nią pijesz. Nienawidzę jej za to, chociaż z drugiej
strony jestem jej wdzięczna, bo dzięki niej potrafisz się jeszcze
uśmiechać. Mamo, mówisz, że od śmierci ojca żyjesz tylko dla
nas. To nigdy nie było prawdą. Nie widzisz, co się dzieje,
uciekasz przed tym, ignorujesz, udajesz, że to nie ma i nigdy nie
miało miejsca. Ale, mamo, to się dzieje cały czas. I coś Ci
powiem. Pamiętasz, co powiedziałam? Że to przez Ciebie? To prawda
mamo, bo ja już nie potrafię, nie radzę sobie, widząc, czując,
słysząc, bojąc się, płacząc, cierpiąc. A Ty nie potrafisz mi
pomóc. Ale okłamałam Cię. To nie był pierwszy raz. Bo wiesz, jak
żył ojciec, było tak samo. Ciągle nowe rany, tylko że wtedy to
było przez Was oboje. Przez moje życie. Teraz cała
odpowiedzialność spada na Ciebie, bo on odszedł, zostawił nas,
leży sobie spokojnie i pewnie się cieszy, że nie musi już z nami
żyć. Z nikim nie musi żyć. I cieszę się z tego, mamo. Nie
wyobrażasz sobie, jak ja się cieszę, że jego już nie ma. Jak mi
z tym dobrze. Codziennie dziękuję losowi, że jego już nie ma.
Mamo, chciałabym odejść tak samo, jak on. Móc zamknąć oczy i
skończyć z tym życiem. Bo nienawidzę go. Codzienna walka,
udawanie szczęśliwej, skrywanie bólu, cierpienia, smutku, łez...
Kocham noc, mamo. Boję się jej, bo wtedy to wszystko jeszcze
bardziej mnie przytłacza, zaciska palce na mojej szyi, dusi, nie
pozwala oddychać. Ale tylko wtedy mogę się wypłakać, tylko wtedy
nie muszę niczego udawać. Żyletka jest moją przyjaciółką,
mamo. Nie pyta, dlaczego. Pomaga mi, zakrywa ten cholerny ból
wewnątrz mnie, przekładając go na pieczenie skóry i skapującą z
ran krew. Kocham to, mamo. Uspokaja mnie to, uzależniłam się.
Dlaczego nie potrafisz mi pomóc? Dlaczego tego nie widzisz?
Przepraszam, nie wiem, na jak długo wystarczy mi jeszcze sił.
Możesz mi coś obiecać? Że nie znienawidzisz mnie, gdy to zrobię?
Gdy pozwolę sobie skończyć z cierpieniem? Możesz uwierzyć, że
będzie mi lepiej? Że teraz się tak cholernie męczę, a później
już będzie tylko lepiej?
Kocham Cię, mamo.